Nowe fakty ws. tragicznego wypadku!



Czas czytania: 3 min.

Do niewyobrażalnej tragedii doszło 10 listopada br. przed południem w Pawliczce (gm. Rzeczniów)

Wystarczył ułamek sekundy, by na świetnie oznakowanym i widocznym z daleka skrzyżowaniu rozegrał się dramat. 54-letni kierowca osobowego Opla Mokka wyjechał wprost pod jadącą z pierwszeństwem przejazdu ciężarówkę MAN. W wypadku zginęła jego żona i córka, a do szpitala wraz z nim trafił zięć i malutki dziewięciomiesięczny wnuczek! Jak ustaliło Echo Dnia, rodzina z osobówki pochodziła z Warszawy.

Koszmar rozegrał się w środę przed godz. 12 w Pawliczce (gm. Rzeczniów).

Kierujący oplem 54-letni mężczyzna, jadąc drogą podporządkowaną, na skrzyżowaniu nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do zderzenia z samochodem ciężarowym.

– przekazała podinsp. Kucharska, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.

Jak informuje Super Express, osobowym Oplem Mokka podróżowała rodzina: 54-letni kierowca, jego 52-letnia żona, a także 27-letnia córka z mężem i maleńkim dzieckiem. Ułamek sekundy wystarczył, by śmierć na zawsze rozdzieliła członków rodziny.



Pierwszej pomocy poszkodowanym w tragicznym wypadku udzielał na miejscu Sebastian Bugaj (27 l.), ratownik medyczny i druh OSP w Pawliczce, który jechał wtedy do rodziców. Jego relacja z miejsca zdarzenia chwyta za serce.

Kobietom nie można już było pomóc. Ich ciała były zmasakrowane. Na szczęście dziecko siedziało w foteliku, płakało wniebogłosy, a to był dobry objaw.

– wspomina.

Ratownikiem medycznym jestem od czterech lat, może to niedługo, ale wyjeżdżałem już do różnych wypadków, żaden nie był tak tragiczny. Widok był przerażający. To było dramatyczne zdarzenie.

– mówi Sebastian Bugaj.



Poza mną był tam też chłopak, mówił że też jest po kursie pierwszej pomocy. On też pomagał do przyjazdu karetek.

Sebastian Bugaj ruszył na pomoc kierowcy zmiażdżonego opla, który miał kłopot z ręką. 54-latek wiedział, że właśnie zginęła jego 52-letnia żona i 27-letnia córka, której ciało nadal obejmował 30-letni zięć. Dało się słyszeć i czuć jego pełne bólu milczenie.

Dawno na naszym terenie nie było tak tragicznego zdarzenia. To straszne co stało się w Pawliczce.

– mówi starszy brygadier Krzyczkowski.



Skrzyżowanie drogi wojewódzkiej i powiatowej w Pawliczce okryte jest złą sławą. Po przebudowie jest tam już „bezpieczniej”. Zamontowano światła ostrzegające o skrzyżowaniu, jest oznakowanie poziome i pionowe.

Jeszcze kilkanaście lat temu rzeczywiście często dochodziło tam do wypadków. Ale w ostatnich latach nie było tam tak poważnych zdarzeń. Tam trzeba zachować ostrożność, bo wjeżdża się na drogę wojewódzką, na której ruch jest większy.

– wyjaśnia komendant Krzyczkowski.



Koszmarne doświadczenie zapadnie w pamięci również 63-letniemu kierowcy ciężarówki.

 Jak ja sobie to z głowy wybije.

– powtarzał cały czas kierowca MAN-a. Gdyby nie odbił kierownicą, uderzyłby centralnie w niewielkie auto, a nie w jego tył.

Jak ustaliła policja, kierowcy obydwu pojazdów byli trzeźwi. Mężczyźni wraz z 30-letnim pasażerem zmiażdżonego opla oraz jego 9-miesięcznym synkiem, trafili do szpitala.



Jak informuje Echo Dnia, trwa śledztwo w sprawie, które ma na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności środowego zdarzenia. Prowadzi je Prokuratura Rejonowa w Lipsku.

W piątek biegły przeprowadził oględziny samochodu ciężarowego pod kątem stanu technicznego. Na wszystkie wnioski trzeba będzie poczekać. Będą one znane na początku przyszłego tygodnia.

– informuje redakcji Echo Dnia Stanisław Konopka, zastępca prokuratora rejonowego w Lipsku.

Źródło: Super Express; Echo Dnia; OSP Pawliczka.




Nasz sondaż. Zagłosuj

Tak z ciekawości pytanie :)
Czy wybralibyście twórcę i naczelnego MojeLipsko.info na swojego wójta/burmistrza?

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.