
Przychodzi baba do lekarza a raz lekarz do baby.
Schemat zakupu “niezależnych” artykułów w lokalnych redakcjach jest prosty ale prowadzą do niego dwie drogi.
Raz urząd chce się czymś pochwalić, popisać przed czytelnikami swoim działaniem tworząc masło maślane (o czym pisaliśmy) i dzwoni do zaprzyjaźnionego redaktora z informacją, że wyśle mu tekst i żeby go ewentualnie poprawił i że czeka na fakturę. Najczęściej takie artykuły są oznaczone jako płatna promocja. I nie ma w tym nic złego. Można rozważać czy jest taki sens i nie ma lepszego sposobu na promocję.
Jest jednak tez inna droga, urągająca obydwu stronom.
Ponieważ lokalne dzienniki często ledwo przędą, nie mają zatrudnienia takiego by pisać o wszystkim co się dzieje na terenie danego urzędu gminy czy powiatu, to kontaktują się i mówią wprost: albo płacicie albo nic o Was.
“Przyjaźń” między redakcją a urzędem jest znana a płacenie jest uznawane za normalność. O takim urzędzie nigdy źle nie przeczytacie! A jak wójta/burmistrza/starostę aresztują to będzie jedynie krótka wzmianka – kronikarska.
Dlaczego zatem urząd płaci za coś, co może mieć za darmo? A nawet powinien mieć za darmo!
czytaj na kolejnej stronie…
Mam rozumieć że Pan Starosta,, Super Lidera,, poprostu sobie kupił?