Bitwa pod Chotczą w meldunkach sowieckich

Materiał KKW Koalicja Obywatelska

Fot. Porównanie obszaru przyczółku choteckiego od lipca 1944 roku do stycznia 1945 roku.
Czas czytania: 4 min.
Listen to this article

Podstawą poniższego tekstu jest tłumaczenie raportu kierownika wydziału politycznego 69. Armii Wiszniewskiego do głównego dowództwa Armii, sporządzonego 12 listopada 1944 roku.

Materiał KKW Trzecia Droga PSL – PL2050 Szymona Hołowni

28 października o godzinie 6:30 na skrzyżowaniu dwóch pułków strzeleckich 77. Dywizji Strzelców Gwardii w pobliżu wsi Chotcza Górna, przekroczyły linię frontową oddziały partyzantów rosyjskich i polskich. W wyniku przesłuchania partyzantów przez pracowników politycznych oprócz naszego meldunku z dnia 28.10.44 ustalono co następuje.

W dalszej części został przedstawiony skład narodowościowy i dowódczy zgrupowań partyzanckich. Szczegółowo opisano jedynie oddziały złożone z obywateli Związku Radzieckiego, oddziały BCh i AL złożone z Polaków są tylko wspomniane:

184 partyzantów z brygady AL „Zwycięstwo” pod dowództwem porucznika Nikołaja Władimirowicza Doncowa: oficera Armii Czerwonej, zbiegłego jeńca, który zorganizował ucieczkę prawie 60 żołnierzy z obozu w okolicy Radomia (lejtnant Doncow w raporcie z 28.10 mylnie został uznany za zabitego);

132 radzieckich partyzantów dowodzonych przez porucznika Murata Arałowa. Oddział Arałowa był złożony w dużej mierze z byłych wartowników ze służb pomocniczych (np. 791. Legionu Turkiestańskiego), którzy z bronią i umundurowaniem uciekli do grup partyzanckich);

160 partyzantów z 11 Brygady AL „Wolność”, dowodzonych przez oficera politycznego Markitenkę Wasilija Timofiejewicza.

Łącznie oddziały AL liczyły około 750 ludzi: 476 partyzantów radzieckich oraz około 300 polskich partyzantów AL. Resztę uzupełniał oddział „Hiszpana” ze zgrupowania Batalionów Chłopskich „Ośki” w sile około 200 partyzantów.

Raport podaje liczbę zabitych tylko wśród partyzantów AL na około 200 osób. Wiedząc, że w bitwie poległo prawie 80 partyzantów BCh, daje to prawie 300 zabitych podczas przekraczania frontu, co jest liczbą wręcz kolosalną. W ciągu następnych dni z pobojowiska udało się wydostać jeszcze 150 partyzantom, z których wielu umarło w wyniku odniesionych ran. Tak natomiast meldunek opisuje samą bitwę i jej tło:

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy znacznie nasiliły się obławy na partyzantów przez wojska niemieckie i bataliony wschodnie utworzone przez Niemców spośród byłych jeńców wojennych. Niemcy dużymi siłami, wspierani przez czołgi, otaczają lasy i próbują zniszczyć oddziały partyzanckie. Partyzanci byli słabo ubrani, gdyż większość z nich uciekła z niewoli niemieckiej. W związku z powyższym, jak wskazują dowódcy oddziałów partyzanckich, wśród partyzantów nasiliły się rozmowy o przekroczeniu linii frontu. Pułkownik Moczar, który przybył do kierowania działaniami oddziałów partyzanckich, wydał polecenie przekroczenia linii frontu. Skontaktował się drogą radiową z dowództwem ruchu partyzanckiego w Lublinie, otrzymał zgodę na przejście oraz hasło i powierzył dowództwo nad całą grupą starszemu porucznikowi Doncowowi do przekroczenia linii frontu. Dużą pomocą w przejściu okazał się dowódca oddziału BCh – „Oska”, który osobiście rozpoznał trasę i zapewnił doświadczonych, dobrze znających teren przewodników. Oddziały ze swojej pierwotnej pozycji (Las Małomierzyck i- 10 km na północny wschód od Iłży) wyruszyły w nocy z 26 na 27 października 1944 r. 27 października 1944 r. spędzili dzień w lesie 4 km na południowy wschód od Ciepielowa oraz noc z 27 na 28 października. Następnie przeniosły się pod linię frontu i rano 28.10. przekroczyły go w regionie wsi Chotcza Górna. Przejście zaplanowano na 27 października, ale partyzanci zmęczyli się zbliżając się do linii frontu i zostali zmuszeni do jednodniowego odpoczynku. Przed przejściem partyzanci odcięli wszelką łączność między poszczególnymi punktami obrony niemieckiej i ruszyli naprzód. Wartowników zlikwidowano przy pomocy Niemca, który już dawno przeszedł do partyzantów i dobrze walczył z Niemcami. Przechodząc z pozycji wyjściowej na linię frontu partyzanci nie natrafili na oddziały wroga. Niemiecka obrona została przełamana, a dwa pierwsze okopy oczyszczone. W przednim okopie było niewielu Niemców, którzy widząc dużą masę ludzi z tyłu, uciekli. Wpadając na nasze pozycje, z których został otworzony ogień, partyzanci pomylili nasz pierwszy okop z niemieckim i zdobyli go szturmem. Wezwanie do ostrzału artyleryjskiego przez naszą piechotę i otwarcie ognia przez przegrupowanego wroga doprowadziło do znacznych strat wśród partyzantów podczas przekraczania linii frontu.

W ostatniej części raportu opisana jest ogólna sytuacja na froncie pod Chotczą:

Partyzanci, którzy przekroczyli linię frontu, donoszą o jednostkach niemieckich i ich łączności: obrona wroga w rejonie przejścia frontu (Chotcza Górna) składa się z trzech linii ciągłych okopów. Według relacji miejscowej ludności w Gustawowie i Niemieryczowie znajdują się niewielkie oddziały Niemców, liczące około 200 osób.

Meldunek zawiera również informacje o działaniach podjętych wobec partyzantów, którzy przekroczyli front. Polscy partyzanci (w większości) zostali wysłani do Lublina i weszli w struktury Wojska Polskiego. Część, powiązana z polskimi organizacjami niepodległościowymi takimi jak AK i BCh, o czym meldunek nie wspomina, zostało aresztowanych i trafiło do więzienia na Zamku Królewskim w Lublinie. Z kolei los radzieckich partyzantów był różny. Raport informuje o intensywnych przesłuchaniach prowadzonych przez Smiersz szczególnie na Kałmukach, których odizolowano od reszty i odebrano im broń. Służyli oni wcześniej w 791. Legionie Turkiestańskim i traktowani byli jak zdrajcy. Opowieści o rozstrzelaniu wielu partyzantów po bitwie mogą mieć w sobie wiele prawdy…

Źródło: Krzysztof Machała, Historia Lipska i okolic.

Catering Zacisze


 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.